Ten, który jest samotny


Mika Waltari, Egipcjanin Sinuhe
Wydawnictwo Książnica

Trochę dziwnie mi się czytało książkę o starożytnym Egipcie fińskiego autora :) Zresztą to nie jedyna jego powieść historyczna, choć Egipcjanin Sinuhe jest tytułem najbardziej znanym. Książka ma już kilkadziesiąt lat, okładka obok to ładne wznowienie z bardziej przyjazną czcionką :)

Fabuła została osadzona w starożytnym Egipcie, w większości za panowania faraona Amenhotepa IV (Echnatona), męża Nefretete, a więc w XIV w. p.n.e. Głównym bohaterem powieści jest tytułowy Sinuhe, jako noworodek wyłowiony z rzeki przez żonę ubogiego lekarza i usynowiony przez bezdzietne małżeństwo. W dzieciństwie marzył, by zostać żołnierzem, w końcu jednak poszedł w ślady ojca i zdobył medyczne wykształcenie. Wir historii – a może los zapisany w gwiazdach? – rzucił nieśmiałego, niedoświadczonego i biednego mężczyznę w sam środek najważniejszych ówczesnych wydarzeń; Sinuhe przebywał wśród królów, dyskutował z możnymi, a jego decyzje zaważyły na losie setek tysięcy ludzi. Zanim do tego doszło, musiał jednak wiele przejść, a i później – do samego końca – jego życie nie było usłane różami. Na zawsze też pozostał Tym, Który Jest Samotny.


Powieść jest obszerna i stanowi ciekawy, dość dokładny obraz ówczesnego Egiptu z uwzględnieniem wszystkich warstw społecznych. Sinuhe raz jest bogaty, raz przymiera głodem, co umożliwia mu kontakty z najróżniejszymi ludźmi. Jako lekarz służy najbiedniejszym, ale ze względu na swoją imponującą wiedzę darzą go szacunkiem również najwięksi ówczesnego świata. Nazywa przyjaciółmi królów i dowódców, a jako kapłan pierwszego stopnia zna także środowisko poświęconych bogom. Dociera nawet do Domu Śmierci, miejsca, z którego niemal nie ma wyjścia. Ważną, barwną i bardzo ciekawą postacią jest też Kaptah, jednooki niewolnik Sinuhe, sprytny, obrotny i z głową na karku, który z czasem staje się nie tylko zwykłym pomocnikiem, ale też prawą ręką i najwierniejszym przyjacielem lekarza. Waltari zaprezentował nam więc całą galerię postaci i skomplikowaną sieć społecznych relacji, dużo miejsca poświęcając obłudzie kapłanów oraz obnażaniu mechanizmów władzy. To jeden z ciekawszych tematów tej powieści, swoją drogą bardzo gorzki: ukazuje między innymi, jak destrukcyjnie władza wpływa nawet na szlachetnych ludzi i co znaczy przyjaźń w takim środowisku.

Sinuhe przeżywa wiele przygód, choć nie do końca nazwałabym to „wartką akcją“. Niemniej jednak doświadcza wiele, na własne oczy ogląda mieszkańców i zwyczaje wszystkich sąsiednich królestw, pilnie przyswaja nową wiedzę z każdego zakątka świata, poznaje inne religie i przeżywa kolejne rozczarowania, jest naocznym świadkiem wielkich reform Echnatona i przekonuje się, jak bardzo ludzkie słowa odległe są od czynów, a intencje – od skutków działań. Poznaje kobiety, z którymi nie dane mu jest zaznać prawdziwego szczęścia, wplątuje się intrygi, z których ostatecznie nie ma żadnej drogi ucieczki. Z pewnością jego życia nie można nazwać nudnym. Jego mądrość rośnie, ale przybywa mu też trosk i zawodów, aż w końcu jest doświadczonym, ale smutnym człowiekiem.

Autor ciekawie wykorzystuje znane wszystkim mity, wiele miejsca poświęca też sprawom religijnym – co zrozumiałe, skoro rewolucja nowego faraona polegała na wprowadzeniu nowego boga, Atona, który jeszcze w liceum bardzo kojarzył mi się z wiarą chrześcijańską. Waltari starannie pokazuje, jaką lawinę wydarzeń wywołał nowy władca i jak bardzo nierealistyczne – choć piękne – były jego marzenia. Podobał mi się też portret Nefretete, która jest tu bohaterką najwyżej drugoplanową, jednak, podobnie jak wiele innych ciekawych postaci, ubarwia powieść. Nie jestem specjalistką od historii starożytnej (ani żadnej innej, starożytną i tak znam chyba najlepiej ;)), ale wydaje mi się, że panorama namalowana przez fińskiego pisarza jest naprawdę dobra i dokładna, a laik spokojnie się w niej odnajdzie.

Staranna stylizacja językowa okazała się zarówno plusem, jak i minusem powieści. Styl jest jakby biblijny, postacie nie rozmawiają, a przemawiają do siebie, pojawia się mnóstwo utartych zwrotów, które zawsze oznaczają to samo i nigdy nie są zastępowane synonimami (na przykład uprawianie seksu – dość popularne w powieści – zawsze i niezmiennie jest nazywane „zażywaniem rozkoszy“ i ani razu inaczej). Do tego liczne powtórzenia całych zdań, które powracają jak refreny w podobnych sytuacjach, co z drugiej strony działa trochę kojąco w trakcie lektury... No i specyficzny język. Cały sposób opowiadania przypominał mi egipskie malowidła: zastygłe w bezruchu, schematyczne, a jednak kryjące niesamowite historie. Z jednej strony świetnie oddaje to klimat epoki, z drugiej – niestety przez tę koturnowość i umiarkowany ton ciężko mi czasem było wyobrazić sobie, co rzeczywiście przeżywają bohaterowie: miałam wrażenie, że wszystko dzieje się pod skorupą, która mnie od nich oddziela.

Cały czas miałam też w pamięci Faraona Prusa i (trochę nie wiem czemu) Quo vadis – i muszę przyznać, że w obydwu przypadkach szala przechyla się na korzyść polskiej literatury: więcej akcji, jeszcze bardziej wyraziste portrety, głębsza analiza i ciekawszy obraz całości (tu myślę głównie o ukochanym Prusie). Mimo to uważam, że Egipcjanin Sinuhe to zdecydowanie dobra, choć może nie porywająca lektura – nie potrafiłam się do końca zaangażować w akcję powieści, i choć czytałam z zainteresowaniem, odłożenie książki nie stanowiło dla mnie żadnego problemu. Nie da się jednak zapomnieć tej książki po odłożeniu, a to chyba najlepsza rekomendacja. Obraz starożytnego świata (Egiptu i odwiedzanych przez Sinuhe państw ościennych) i wielość (a także waga) tematów poruszonych przez autora zasługują na duże uznanie. Chętnie sięgnę jeszcze kiedyś po inne jego powieści historyczne, bo widzę, że zasiadał do ich pisania starannie przygotowany, nie ograniczając się jedynie do tego, czym najłatwiej przykuć uwagę – czystej akcji, ale sięgając znacznie głębiej i dalej.

Moja ocena: 6/10.

Za egzemplarz bardzo dziękuję Grupie Wydawniczej Publicat!

14 komentarzy:

  1. No właśnie byłam ciekawa, jak Waltari wypada choćby w porównaniu z Prusem, który potraktował Egipt wprost rewelacyjnie! Mimo kilku mankamentów narracyjnych chętnie sięgnę po tę powieść, starożytność to mój konik :-)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie nazwałabym tego mankamentem, raczej specyfiką narracji :) Może się podobać lub nie, ale książkę tak czy inaczej polecam!

      Usuń
  2. Bardzo podoba mi się Twoja recenzja, cieszę się, że przypominasz tę książkę. Chętnie do niej powrócę (kiedyś podobała mi się bardzo) i porównam wrażenia po latach:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też bym wiele książek chciała przeczytać jeszcze raz, ale jakoś na razie pochłaniam wciąż nowe. A porównywanie wrażeń po latach jest bardzo ciekawym doświadczeniem.

      Usuń
  3. Ja to bym chciałą trafić na książkę o starożytnym Egipcie napisaną przez egipcjanina, bo o takiej na naszym rynku nie słyszałą :) A książki Waltariego pochłonęłam jeszcze w podstawówce na fali zainteresowania archeologią i bardzo je sobie chwalę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie też nie słyszałam o książce egipskiego autora :)
      A na podstawówkę to chyba trudna lektura, podziwiam.

      Usuń
  4. Książki nie czytałam, ale ilekroć o niej pomyślę postanawiam przeczytać koniecznie, a to z powodu mojej siostry, która jako uczennica - jakby to powiedzieć czytanie traktowała dość po macoszemu, czytała więc strona 1, 29, 84, 200, koniec- wybiórczo i po łepkach. Generalnie mówiąc nie lubiła czytać, tymczasem kiedy dorwała się do tej książki przeczytała ją od deski do deski i była zafascynowana. Chyba stąd bierze się moja ciekawość tej książki. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm, jak się czyta cztery strony z 200 to ciężko polubić czytanie ;)
      Swoją drogą dziwne, że akurat ta ją wciągnęła, to raczej nie jest książka łatwa w odbiorze. Może siostra potrzebowała wyzwania? :)

      Usuń
    2. Hmm, skoro nie jest łatwa w odbiorze, to jestem jeszcze bardziej ciekawa. Myślę, że temat jej podpasował.

      Usuń
    3. Niełatwa ze względu na staranną stylizację językową.

      Usuń
  5. Jestem zdecydowanie na tak! Po pierwsze, od zawsze interesuje się starożytnymi cywilizacjami i na pierwszym roku studiów, byłam wniebowzięta, gdy mogłam uczyć się o sztuce chociażby Egiptu. Po drugie: ostatnio przeczytałam "Odrodzoną", notabene historię z Egiptem w tle i czuję niedosyt, potrzebuję czegoś więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobrze uchwyciłaś charakterystyczny rys powieści - ten język, powolny, staranny, pełen powtórzeń. Nie każdemu on pasuje, mnie zauroczył i chyba wprowadził w jakiś szczególny nastrój podczas czytania (było to dawno temu, a i tak pamiętam), melancholii i łagodnego smutku.
    Bardzo, bardzo lubię tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno nie da się jej łatwo zapomnieć. Wracać raczej nie będę, ale to była dobra lektura.

      Usuń