Agustin Gomez-Arcos, Anna Nie
Wydawnictwo Czytelnik
Zapisałam sobie ten tytuł przy okazji przeglądania "30 dni z książkami" na różnych blogach – wymieniła go bodajże Agnes. Przypadek sprawił, że w krótkim czasie przeczytałam dwie książki osadzone w Hiszpanii w podobnych realiach, obie smutne, obie pod pewnymi względami spokrewnione: ich styl budził na początku mój sprzeciw, Kościół w obydwu powieściach został przedstawiony bardzo negatywnie, no i ogólna atmosfera – też podobna. A jednocześnie te dwie książki są całkiem inne. Przypominała mi też trochę Anna Nie – Annę In w grobowcach świata: formułą tytułu, powtarzającymi się wyrażeniami, trochę mityczną atmosferą. Ta książka była jednak pierwsza, więc jeśli zachodzą tu jakieś zależności, oryginalna jest powieść Anna Nie.
Autor jest Hiszpanem z pochodzenia, ale mieszka w Paryżu i oryginał powieści również powstał po francusku. Gomez-Arcos debiutował w 1975 roku, a rok później, po wydaniu kolejnej powieści, został dostrzeżony przez krytykę jako "godny uwagi twórca młodego pokolenia". Anna Nie jest jego trzecią książką; ugruntowała ona pozycję pisarza w świecie literackim.
Główną bohaterką jest Anna Paücha, przerażająco samotna staruszka, której hiszpańska wojna domowa odebrała ukochanego męża i trzech synów: dwóch starszych zmarło, trzeci zaś został skazany na dożywocie na odległej, mitycznej Północy. Kobieta przez trzydzieści lat żyła dzień po dniu, co roku paląc list od Jezusa, najmłodszego syna, nie mogąc się pogodzić z jego wyrokiem i wciąż czekając na jego powrót. Inna rzeczywistość okazałaby się zbyt okrutna, więc nie uwierzyła w pierwszą wiadomość od syna i postanowiła wyglądać nadchodzącego małego: zawsze gotowa, z wysprzątanym domem, przygotowanym jedzeniem. Gdy jednak lata mijały, a Jezus zwlekał, Anna zamknęła drzwi nadmorskiej chatki i wybrała się w podróż przez kraj: zanieść synowi ulubioną słodką bułkę, którą skrzętnie chowa przez całą drogę, zobaczyć go raz jeszcze i umrzeć. W ten sposób stara (siedemdziesięciopięcioletnia), niepiśmienna, biedna kobieta wyrusza w pieszą wędrówkę na Północ. Nie może ustać, nie może się poddać, musi iść dalej mimo zdartych stóp, przejmującego głodu, osamotnienia. Ma cel.
Jak wspomniałam we wstępie, początkowo drażnił mnie trochę sposób pisania autora: momentami zbyt podniosły ton, z czasem pojawiające się przekleństwa, a nade wszystko – maniakalnie powtarzane zwroty-hasła, zawsze w tej samej formie, przede wszystkim: bułka z migdałami, nasycona oliwą i anyżkiem, mocno słodka (prawdziwe ciastko, myślała). Drażnił mnie do tego stopnia, że kilka razy poważnie się zastanawiałam, czy kontynuować lekturę. Mój tata często powtarzał, że głupiemu się robotę pokazuje od końca – i tym razem trochę cierpliwości, by zobaczyć końcowy efekt, faktycznie się opłaciło.
Pierwsze strony narrator opowiada bardzo spokojnie, pozornie obojętnie, jak ktoś stojący z boku; w którymś momencie, czytając kolejne zdanie, pomyślałam sobie: "Straszne", i dokładnie w tej samej chwili czytam: "Nic strasznego". Z czasem jednak coraz bardziej wchodzimy w świat emocji Anny, zupełnie zpaominamy o narratorze i nie sposób się wyrwać z tego pogrążonego w żałobie mikrokosmosu.
Gomez-Arcos rewelacyjnie przedstawił portret kobiety, która nie ma nic poza ostatnią nadzieją, ostatnim marzeniem. Kobiety niesamowicie silnej, prostej, naiwnej, ale niezłomnej, a nade wszystko: całą sobą kochającej i dla kochanego człowieka gotowej zrobić absolutnie wszystko. Dlatego Anna idzie w łachmanach, przełyka gorycz i upokorzenie, żywi się korzonkami, traci z oczu kolejnych towarzyszy, ale zaciska zęby, gryzie się w język i idzie dalej – bo miłości się nie wypowiada. Miłość się przeżywa. Anna uparta, Anna przenikliwa, Anna pokorna, Anna samotna – Anna o wielu twarzach. Anna Nie: niegodząca się na swój los, do końca walcząca o odrobinę godności, zawsze gotowa odmówić w imię tego, co skrywa najgłębiej w swoim sercu. Uginająca się, ale niedająca się złamać.
To naprawdę dobra powieść. Przygnębiająca, to prawda. Ale jednocześnie do bólu prawdziwa i bardzo silnie wciągająca czytelnika w swój świat. Co może czekać kobietę niemal oszalałą z rozpaczy, która ostatkiem sił brnie na spotkanie śmierci? Bo tutaj tylko śmierć jest nadzieją, i Anna wie to od początku.
Jeśli nie lubicie smutnych książek, darujcie sobie. Ja lubię. One najdłużej zapadają mi w pamięć, najgłębiej coś we mnie poruszają. I moim zdaniem warto.
Na tym właśnie polega wojna. To po jej zakończeniu człowiek cierpi samotnie, gdy powraca do niego tylko cisza. A wy nazywacie to pokojem. To wasza sprawa.
Moja ocena: 8/10.
Skutecznie zniechęciłaś mnie do tej powieści:). Bardzo smutne książki o przygnębiającej atmosferze czytam rzadko, bo zbyt mocno się w nie angażuję i na koniec czuję się po prostu...smutno i źle. Aczkolwiek wiem, że czasem trzeba po taką lekturę sięgnąć i pamiętać o tym, że życie to też samotność i smutek.
OdpowiedzUsuńchyba podziękuję....
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o dobór smutnych książek to chyba biję wszelkie możliwe rekordy w tej dziedzinie.. Tytuł już zanotowałam :) i pewnego dnia na pewno dotrę do niego na mojej liście :)
OdpowiedzUsuńW takim razie na pewno przypadnie Ci do gustu :)
UsuńJa lubię smutne książki. Bardziej je przeżywam, na dłużej pozostają w mojej pamięci. Natomiast nie do końca mi leży literatura hiszpańska, więc muszę się głębiej zastanowić, czy chcę po tę książkę sięgnąć.
OdpowiedzUsuńTo w sumie jest literatura francuska, tylko autor jest z pochodzenia Hiszpanem :) Więc może spróbuj.
UsuńPodobnie, jak Karolina - smutne-tak, hiszpańskie- raczej nie, ale francuskie zdecydowanie-tak. Bilans wychodzi na tak.
OdpowiedzUsuńTę też mogę Ci pożyczyć następnym razem, bo to z półki :)
UsuńSłyszałam już wcześniej o tej książce, ale wtedy jakoś niespecjalnie zwróciłam na nią uwagę. I dopiero Twoja recenzja mnie zachęciła - czy skutecznie, okaże się, jeśli rzeczywiście po nią sięgnę w natłoku czytelniczych planów :) Jednakże, bazując na Twoim opisie, poczułam się poważnie zainteresowana i dziękuję za podrzucenie tej pozycji.
OdpowiedzUsuńProszę bardzo, polecam się na przyszłość ;)
UsuńAleż mam ochotę przeczytać tę książkę - zapiszę sobie tytuł. Lubię mocne, przygnębiające książki, których bohaterami są starsi, samotni ludzie, a w sumie nie trafia się na nie często. Mam nadzieję, że będzie w mojej bibliotece :)
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy będzie w bibliotece, to mało popularna książka, ale na Allegro była za grosze :)
UsuńJestem szczęśliwa.
OdpowiedzUsuńSerio serio.
A czemu? Tu wyjaśniam.
Cieszę się :)
UsuńNie wiem jakim cudem, ale zupelnie umknela mojej uwadze ta ksiazka. Wpisalam do kajecika i bede poszukiwac :)
OdpowiedzUsuńUmknęła, bo nikt poza Agnes o niej nigdy nie pisał ;) W takim razie czekam na wrażenia!
UsuńTo ja sobie daruję. Nie lubię smutnych książek.
OdpowiedzUsuńuwielbiam smutne książki, na pewno przeczytam :)
OdpowiedzUsuń