Poetka już niemłoda, bo w zeszłym roku skończyła 80 lat. Poza licznymi tomikami napisała również wiele utworów dramatycznych i trochę prozy. Debiutowała w 1953 roku, pierwszy zbiorek wierszy – Gumowe klocki – wydała cztery lata później. W zeszłym roku nakładem wydawnictwa Biuro Literackie ukazał się obszerny tom wierszy zebranych poetki obejmujący lata 1955-2010.
Poezja towarzysząca człowiekowi ponad pół wieku, dojrzewająca razem z nim musi się z biegiem lat zmieniać, i zmian tych nie sposób nakreślić w krótkiej notce. Jeśli jednak miałabym w zarysie określić poezję Urszuli Kozioł, powiedziałabym, że jest w niej zamiłowanie do konkretu, a jednocześnie otwarcie na świat. Wszystkie zmysły poetki, wyczulone, są nastawione na chłonięcie rzeczywistości. Jednocześnie towarzyszy jej nieuchronna refleksja nad kruchością życia, ulotnością chwili. I od samego początku wiele utworów poświęca samemu pisaniu, zabawie słowem, utrwalaniu myśli.
Bardzo różne są te wiersze, bo muszą być różne. Znajdziemy tu i dwuwersowe myśli, i małe poematy. Utwory lekkie i zabawne, pogodne, a także wzbudzające smutek czy nastrajające refleksyjnie. Nie sposób pisać o wszystkich na raz, dlatego dzisiaj chciałabym Wam przybliżyć tylko jeden tomik, wydany stosunkowo niedawno, bo w 2007 roku, zatytułowany Przelotem.
Wyczuwa się w nim przewagę refleksji; poetka patrzy wstecz i godzi się z mijającym życiem. To czas redukowania oswojonego „my”/ w mocno zwężone „ja”, ciężka próba odchodzenia/ od samego siebie, oswajanie z tym/ co obce/ nieuchronne. Już pora wrócić do źródła/ z mgnienia bytu w praniebyt. Podmiot liryczny mówi o sobie: na wpół widmo/ na wpół/ ulepiona z urywków pamięci. Mimo zgody poetki na przemijanie nie widać w tych wierszach pogody. Wydają się smutne lub neutralne. Ale przecież zgoda na to, co nieodwołalne, to już duża mądrość.
Obok tych utworów Urszula Kozioł nadal pisze o pisaniu, zastanawia się nad procesem tworzenia. Po tylu latach wciąż jeszcze słowa odmawiają posłuszeństwa/ nie przybiegają, a myśli same myślą się beze mnie/ każda w inną stronę zmierza/ rozprasza się. Wiersze wyłaniają się z niej, strząsa je z siebie - ale oswajanie słów, podporządkowywanie ich swoim myślom nie jest wcale proste.
Znajdziemy też w tomiku kilka wierszy o Bogu; nie jest to jednak dobry, kochający Bóg ani ktoś, do kogo się wraca po śmierci: raczej ktoś nieobecny, obcy. Tak jest choćby w tym wierszu, gdzie poetka bardzo lakonicznie, a jednocześnie dobitnie, oskarża – czy może raczej stwierdza fakt, bo przeciw oskarżeniu właśnie „Bóg ma alibi”:
Na stworzenie świata
Bóg ma alibi
na ulepienie człowieka
Bóg ma alibi
na wypędzenie z raju
Bóg ma alibi
(...)
Bóg ma alibi
ma alibi
znajdował się wówczas właśnie
w strefie wszechnieobecności
co łatwo sprawdzić.
To zaledwie kilka utworów, ale stanowią istotny rys w szkicu nakreślającym ten etap twórczości poetki.
I na zakończenie tradycyjnie jeszcze parę wierszy, zapraszam:
***
jesień życia zgodnie z naturą
więc jak plucha
mroczna i lepka ciężko lgnąca
do butów
rozmazany horyzont
ledwo ledwo majaczy
wleczesz ociężałe nogi
przez grząskie ścieżki
każde ich wybrzuszenie
kryje możliwość upadku
połamania nóg
stłuczenia okularów
zgubienia kluczy
wybłocenia łokci i kolan
nie mówiąc o połach płaszcza
kupionego na szczęście za grosze
w second hand
***
znalazłam się w punkcie
skąd życie jawi się nie jako przeżyte
ale jako przeczytane
lub zasłyszane przez kogoś
***
I wiersz, który sprawił, że moje redaktorskie serce zatrzepotało z radości :) Gdyby ktoś inteligentny nadal chciał wiedzieć, po co nam przecinki, albo twierdził, że przecinki są niepotrzebne.
Traktacik o przecinku
Przecinek wygląda jak kiełkujące nasionko
jest niczym średniówka wielozgłoskowca
przyzwala
na złapanie oddechu
a przecież oddech jest istotną cechą życia.
Choć nie ma wiatru
jest w ruchu
sam staje się wiatrem w upale
galopujących fraz
on wymusza
niechciany spoczynek
i w bieg ukierunkowanych myśli
wpisuje nieoczekiwany namysł
pauzę
ocknienie
szansę że jeszcze można by się wycofać
z tego narzuconego biegu na oślep.
Przecinek
zbija kropkę z tropu
podważa ją.
Wszelkie pewniki
odsyła do lamusa.
Świetne zakończenie postu. Wiersz o przecinku był tu jak najbardziej na miejscu.
OdpowiedzUsuńPrzecinek. Tak ważny, a równocześnie najtrudniejszy znak interpunkcyjny. Wiersz o nim jest więc wskazany;))
OdpowiedzUsuńŚwietne. :) Ostatnio wpadł mi w ręce tomik poezji tej pani. Lecę poczytać, bo widzę, że warto. ;)
OdpowiedzUsuńA mi właśnie strasznie spodobał się wiersz "jesień życia zgodnie z naturą", bardzo refleksyjny, melancholijny, pasujący nie tylko do aury za oknem, ale i do naszej życiowej postawy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Nie znałam wierszy tej poetki. Po Twoim wpisie chciałabym ich poznać więcej :-). Widać od razu, że ma swój odrębny styl.
OdpowiedzUsuń