Junot
Diaz, Topiel
Wydawnictwo
Prószyński i S-ka, seria Biblioteka Interesującej Prozy
Junot
Diaz urodził się w Dominikanie (1968) i większość dzieciństwa
spędził bez ojca, który wyemigrował do Stanów w poszukiwaniu
pracy. Ta sytuacja powraca jak bumerang we wszystkich obrazkach
Topieli. Pisarzowi udało się w 1974 dołączyć do ojca, ale
jego bohaterowie nie zawsze mają tyle szczęścia.
Nie
do końca wiem, jak zaklasyfikować tę książkę – niby są to
opowiadania, ale ściśle ze sobą powiązane – bohaterowie
powracają na kolejnych stronach, mamy okazję przyjrzeć się różnym
członkom tej samej rodziny, obserwować te same postaci w różnych
momentach. Są przyjaźnie, są pierwsze miłości – czy raczej ich
namiastki – sporo miejsca zajmuje relacja ojciec-syn. Jest kobieta
pozostawiona sama sobie, jest też obraz emigranta próbującego się
odnaleźć w nowej rzeczywistości. I wszędzie to samo: bieda,
przemoc, nieufność, codzienność, która wciąga jak ruchome piaski; topiel.
To
przygnębiająca książka, choć narrator w żadnym momencie nie
stara się budzić litości. Wystarczy, że nagie fakty przygniatają, gęsta od trudnych emocji rzeczywistość przytłacza.
Relacje damsko-męskie są pełne wyrachowania i dystansu,
a więzi rodziców z dziećmi prawie nie istnieją. W tym wszystkim zagubieni,
samotni bohaterowie, którzy dostosowują się do panujących reguł, bo
nie mają wyjścia.
Język
jest surowy, brutalny, choć niecenzuralne słowa są po hiszpańsku
(z tyłu jest słowniczek, który odkryłam dopiero w połowie
lektury). Zdania krótkie, zwięzłe. Żadnych zbędnych słów.
Uliczna atmosfera, bójki, obcość, i znowu: bieda, wszechobecna
bieda. I żadnej opcji, która pozwoliłaby się wyrwać z tej pół-egzystencji.
To
trudna i smutna, ale warta przeczytania książka. Przede wszystkim
dobrze napisana, prawdziwa, bo zbudowana na własnym doświadczeniu.
Odpowiednia, kiedy będziemy chcieli zmierzyć się przez chwilę z prawdziwym
światem, a nie kolejną love story z happy endem.
Moja
ocena: 7/10.
Takie książki sobie cenię! Nie obiecuję, że na pewno przeczytam, ale chciałabym się z nią zmierzyć.
OdpowiedzUsuńRozumiem, że nie obiecujesz, bo wiem jak to jest, kiedy chciałoby się wszystko przeczytać :) Ale może kiedyś sama wpadnie Ci w ręce.
UsuńLubie te serie ksiazkowe takie jak VIP (vademecum interesujacej prozy) wyd. MUZA, Salamandra Zysku, Sonia Draga tez ma cos podobnego. Moglabym je brac w ciemno. Jestem ciekawa i tej ksiazki, trafia w moj gust.
OdpowiedzUsuńJa też lubię te serie :) Zresztą chyba w ogóle serie lubię - na pewno jeszcze KIK, Z Miotłą... (i inne W.A.B.)...
UsuńWygląda dosyć ciekawie, ale na taką ksiązkę muszę mieć trochę czasu, aby całkowicie się poświęcić tylko jej, a ostatnio mało go mam niestety...
OdpowiedzUsuńCała ma zaledwie 150 stron i dzięki temu, że to w sumie opowiadania - łatwo ją gdzieś wcisnąć :) Niestety mój czas na czytanie też jest ostatnio mocno okrojony.
UsuńSerie bardzo lubie, wiec może i kiedyś się spotkamy :-).
OdpowiedzUsuń