Agata Półtorak, Bee, mee i kukuryku
Stron: 28
Oprawa: twarda
Gdańskie Wydawnictwo Oświatowe
Książeczek o zwierzętach mamy chyba ze dwadzieścia, jak nie więcej – to jeden z najpopularniejszych tematów lektur dla maluchów: zwierzątka budzą sympatię, a proste wyrazy dźwiękonaśladowcze pozwalają się zaangażować nawet tym, którzy jeszcze słabo opanowali tajniki mowy. Poza tym to bardzo ważny etap ćwiczeń i mnóstwo dobrej zabawy. Śmiejemy się w rodzinie, że każdy jest specjalistą od jakiegoś zwierzęcia: ja od świń i kur, jedna siostra od rybitwy i kameleona, druga – od małpy. Tata robi rybę, a mąż leniwca ;) Synek na razie jest wszechstronny.
Mimo sporych zasobów przynieśliśmy więc niedawno z biblioteki kolejną tego typu pozycję: tym razem to Bee, mee i kukuryku Agaty Półtorak.
Książka bardzo mi się spodobała już po pierwszym przekartkowaniu, a po dokładnej lekturze mogę śmiało stwierdzić, że to pozycja wyjątkowa. Przede wszystkim wyróżnia się na tle dziesiątek innych cudnymi ilustracjami powycinanymi z najróżniejszych faktur w naturalnych – nie nudnych, ale też nie pstrokatych – kolorach. Obrazki są urocze i nieprzesłodzone.
Tekstu prawie nie ma: są tylko podpisy pod zwierzętami, dźwięki, jakie one wydają, i czasem dodatkowy element scenerii, jak chmura czy buda. I to w zupełności wystarczy! Dźwięki są różnorodne: koń robi zarówno „patataj“, jak i „iiii... haha!“, psy „hau! hau!“, ale też „wrrr....“, jeden z kotów prycha, a jedna z gęsi syczy. Mimo że autorka niczego nie komentuje ani nie opowiada, udało jej się stworzyć książkę pełną akcji i humoru: koło ryczącego osła siedzi zabawny „ogłuszony królik“, a rozzłoszczona gęś goni uciekającego gąsiora. Pojawiają się też zwierzęta niezbyt popularne w książkach dla maluchów: trzmiel, pliszka, zły kocur i zły pies, pasikonik. Wszystko to sprawia, że naprawdę warto zatrzymać się na dłużej przy Bee, mee i kukuryku, a jeśli nie macie jeszcze tego typu książeczki – wybierzcie tę!
Co prawda mój synek nie do końca jeszcze potrafi docenić pracę pani Półtorak, ale ja jestem szczerze zauroczona: pomysłem, wykonaniem. Trochę szkoda, że książka nie ma twardych stron – w końcu zabawa w naśladowanie dźwięków to zajęcie, które może zaciekawić już dziesięciomiesięczne dziecko (tak czytamy w posłowiu). Mimo to papier jest gruby i jeśli zapędy malucha nie są zbyt destrukcyjne, książka ma duże szanse przetrwać. Nasz egzemplarz ma się dobrze, ale synek nie ma zwyczaju gryźć ani szarpać książek, takie mądre dziecko :)
Szczerze polecam! Najmłodszym i trochę starszym :)
To edna z moich ulubionych książeczek. Świetnie nadaje się dla bardzo małych dzieci do poznawania zwierząt oraz dla starszych, które mogą same je czytać. Moim ulubieńcem jest zły kocur i jego phhh! phhh! phhh! :)
OdpowiedzUsuńBo to naprawdę świetna książka :)
UsuńMi się najbardziej podoba ogłoszony królik :)
jaka fajna zapisuję tytuł :)
OdpowiedzUsuńdzieki